wtorek, 23 sierpnia 2016

A miesiąc żniw i dożynek wciąż się SIERPIEŃ zowie...

 


Osobiście rozumiem postęp jako wynalazek, rozwój, osiągnięcie lub uszlachetnienie czegoś, dokonane:
- z poszanowaniem i dbałością o przyrodę oraz rządzące nią prawa,
- z poszanowaniem i dbałością o odrębność kulturową danej społeczności oraz
- z poszanowaniem i dbałością o zdrowie i kondycję energetyczno-duchową ludzkiej istoty.

Cieszy, że jest już spora grupa ludzi, pracujących nad nowymi rozwiązaniami, które nie obciążałyby środowiska i nie wpływały negatywnie na zdrowie człowieka. Niestety wciąż jeszcze wielu patrzy mniej lub bardziej krótkowzrocznie. Byle było szybciej, łatwiej, wygodniej, więcej, wydajniej... "Poprawia" się więc i wyzyskuje przyrodę, niszczy regionalizm, ogranicza człowieka. O skutkach chemicznie "ulepszonej" żywności nie wspominając.

Nie chciałabym się tu rozwodzić o rzeczach oczywistych, takich jak degradacja środowiska czy właśnie owa skażona żywność i jej wpływ na organizmy żywe. Warto przyjrzeć się (ścisłemu, jak się okazuje) powiązaniu tych zjawisk z  degradacją kultury, duchowej wartości oraz wspólnotowości.